Wędkarstwo rekreacyjne jest postrzegane przez ludzi na różne sposoby. Dla przeciwników jest ono tylko niepotrzebnym męczeniem i zabijaniem ryb. To podejście można zrozumieć u ludzi, których wrażliwość nie pozwala im na jedzenie wszelakiego mięsa. W ustach reszty takie słowa to zwykła hipokryzja. Inna sprawa, że nawet takie osoby nie muszą uważać, że ich światopogląd jest tym jedynie słusznym. Można np. zadać sobie pytanie, czy za 1000 lat jakiekolwiek znaczenie będzie miało to, że ktoś z jakiegokolwiek względu zrezygnował z łowienia ryb. Raczej nie… A tu i teraz…? Spojrzenie tej pierwszej grupy jest dosyć proste i oczywiste, ale co widzi w wędkarstwie druga strona?
Wspomnijmy jeszcze o tym, że są osoby, dla których wędkarstwo nie wiążę się (przynajmniej bezpośrednio) z zabijaniem ryb. Złowione ryby po prostu wypuszczają. Zapewne odezwą się głosy, że takie postępowanie jest jeszcze gorsze, bo przyjemność sprawia komuś tylko męczenie zwierząt. Ryby niekoniecznie przeżywają, chociażby przez połknięcie sztucznej przynęty, haczyka, czy też są z tego powodu ranne itd., a już na pewno wracają do wody co najmniej zestresowane. Wychodzi z tego trochę takie chybił-trafił. Możemy sobie wyobrazić, że dziwnie będą się na to patrzeć nie tylko ci niejedzący mięsa. Jak wszędzie znajdą się argumenty za i przeciw.
Sens mówienia o cierpieniu
Kolejną sprawą, którą trzeba poruszyć, jest taka, że zabijanie zwierząt i ich cierpienie dzieje się cały czas. I to bez udziału człowieka. W ciągłym stresie przed drapieżnikiem żyje wiele zwierząt, i to także tych inteligentniejszych od ryb. To, że człowiek dokłada do tego swoją cegiełkę, tak naprawdę nic nie zmienia. Jeśli nawet pominiemy dyskusję na temat, czy zwierzęta są pozbawione świadomości, a więc nie są świadome cierpienia i uznamy, że jak najbardziej cierpią, to na pewno kwestią dyskusyjną będzie np. ta, czy zwierzęta gonione przez drapieżnika, a potem pożerane przez niego żywcem cierpią mniej od tych zabijanych w rzeźni. Wydaje się to co najmniej wątpliwe.
Większość osób jednak mięso je. W życiu nie zabijają ani jednego zwierzęcia. Są wśród nich nawet tacy, którzy nie zabiją muchy. Wiele z tych osób chciałoby nawet, by świat był takim miejscem, gdzie żadne stworzenie nie cierpi, a mięso (ewentualnie) powstaje bez ich zabijania, ale wiedzą, że to wszystko mrzonki. Mrzonki, które nawet spełnione, nie miałyby dla istnienia Wszechświata żadnego znaczenia. Wątków filozoficznych można by zresztą nigdy nie kończyć. Dlaczego te osoby nie miałyby się zająć wędkarstwem? Czym będzie różnić się łowienie przez nie ryb i jedzenie ich od jedzenia mięsa przynoszonego ze sklepu? Dla wielu tu nie ma różnicy. Wystarczy na to spojrzeć bez zbędnych emocji. Chyba że mówimy o różnicach na plus, a tych jest naprawdę sporo.
Przyroda i czystość szeroko pojęta
Można je zacząć wymieniać od wcześniej poruszanego tematu, czyli po prostu jedzenia. Ryby to cenne źródło pożywienia, temu nikt nie może zaprzeczyć. Jeśli będziemy je pozyskiwać sami i w ten sposób urozmaicać nasz jadłospis, to na pewno wzbogacimy go o potrzebne nam składniki. Jeśli ryby pochodzić będą z czystego zbiornika, to będziemy też dodatkowo wiedzieć, co jemy, w przeciwieństwie do tych kupowanych w sklepach. Nie chodzi tylko o zanieczyszczenia i faszerowanie dziwnym jedzeniem i innymi środkami, ale także o ich świeżość i smak.
Jeśli wspomnieliśmy o czystości, to możemy od razu przeskoczyć do kolejnego plusa, czyli do tego, że wędkowanie na pewno będzie okazją do wyjechania poza miejsce zamieszkania, często w czystsze tereny, czyli do odetchnięcia czystszym powietrzem, a także spotkania z przyrodą. Przebywając wiele godzin nad wodą mamy okazję do dokładnej jej obserwacji. Nie każdy potrafiłby znaleźć cel tylko w tym, a wędkarstwo bardzo dobrze to ze sobą łączy. Przy wędkowaniu należy zachowywać ciszę, chociażby dlatego by nie płoszyć ryb, a tym samym nie płoszy się też wielu innych zwierząt. Jako przykład można podać, że autorowi tego artykułu zdarzyło się, że żaba, która wyszła koło niego na brzeg, nie tylko nie uciekła, gdy ten podsunął do niej powoli rękę z robakiem, ale tego robaka zjadła(!). Wylatujące z trzciny ptaki, które wyjadały zanętę stojącą kilka centymetrów od łowiącego, też nie były czymś wyjątkowym, chociaż niekoniecznie były to miejsca, gdzie te ptaki mogłyby się jakoś szczególnie oswoić z człowiekiem.
Razem lub osobno
W zależności od typu charakteru człowieka, czy też potrzeby chwili, wędkarstwo może być okazją do spotkań z innymi ludźmi lub też sposobem na chwilę wytchnienia w samotności. Jeśli mowa o spotkaniach, to jest też wspaniałą platformą pokoleniową, to często ojciec, dziadek lub wujek jest pierwszym nauczycielem dziecka w tej sztuce. Wspólne spędzanie czasu nad wodą buduje więź i uczy wielu rzeczy, potrzebnych nie tylko podczas wędkowania. Wśród nich można na pewno wymienić cierpliwość/wytrwałość, przewidywanie i dostosowywanie się do warunków pogodowych, dbania o środowisko (nieśmiecenie i sprzątanie po sobie), współpracę i wiele innych.
Emocje istnieją
Nie można też nie wspomnieć o emocjach. Szczególnie tych związanych z walką z rybą. Nie zawsze są one pozytywne, bo walkę nie zawsze się wygrywa, ale to też pewnych rzeczy uczy. Być może ktoś te emocje uzna za pewien prymitywizm, ale skoro one istnieją, to po co udawać, że ich nie ma? Człowiek to po prostu człowiek. Sztuczne udawanie, że jest inny, niż jest naprawdę, nie musi być, a może nawet nie może być dobre, na pewno coś zabiera i coś się przez to traci. Wszystko oczywiście musi mieć ręce i nogi, bo przesadzić można w każdą stronę, ale do tego wystarczy przestrzeganie zasad. Wędkarstwo też je ma. Ma też wiele innych pozytywnych rzeczy. Ma po prostu w sobie to coś, czego do końca nie da się opisać, trzeba to po prostu samemu poczuć i poznać.